Mój stary to
fanatyk erpegów. Pół mieszkania zawalone kostkami i figurkami. Średnio raz w
miesiącu ktoś wdepnie w walającą się po podłodze figurkę goblina z włócznią lub metalową
k4.
Druga połowa
mieszkania zawalona D&D, Warhammerem, Kryształami Czasu, Neuroshimą i tonami
pokserowanych "homebrew", których nawet mój stary nie ogarnia. Byłem
na tyle głupi, że nauczyłem go into internety, bo myślałem, że trochę forsy zaoszczędzimy na tej makulaturze, ale teraz nie dość, że kupuje papierowe pody,
to jeszcze pedeefy z DriveThruRPG i na dodatek siedzi na jakiś grupach dla
erpegowców i kręci gównoburze z innymi Januszami o najmiodniejsze systemy. Do tego potrafi
drzeć mordę do monitora albo wywalić klawiaturę przez okno. Kiedyś jak mnie
ojciec wnerwił, to założyłem konto i go trollowałem pisząc w jego tematach
jakieś losowe głupoty typu "paladyn to ciota". Matka nie nadążała z
gotowaniem leczo na uspokojenie. Aha, na forum mam rangę ARCYLISZ za natłuczenie
10k postów.
Zawsze przy
obiedzie nawija o zaletach grania w erpegi. Jak się dostałem na studia to mój
stary przez tydzień gadał, że to dzięki temu, że granie uczy logicznego
myślenia i potem mózg lepiej pracuje. Chociaż przy jedzeniu zawsze opowiada o
nowych buildach i mechanikach, ale za każdym razem schodzi w końcu na Wydawcę
jego ulubionej gry. Stary sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy:
hurr za mało wydajo, durr zdzierajo jak za zboże. Robi się przy tym
cały czerwony jak smok, odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Księgę Potworów
żeby się uspokoić.
W zeszłym roku sam
sobie kupił na Święta pełną zbroję płytową i dwuręczny miecz Czempiona Torma.
Oczywiście nie wytrzymał do pierwszej gwiazdki i jeszcze przed Wigilią wdział
ją na siebie, kolację też w niej zjadł, a potem poszedł w niej na pasterkę.
Stare baby w kościele myślały, że sam Archanioł Boży Gabryjel we własnej osobie
się im objawił pod żłóbkiem.
Zwykle jak jest
ciepło to co weekend jedzie na LARPa. Od jakiś 5 lat w każdą sobotę budzi ze
swoim znajomym Mirkiem całą rodzinę o 4:00 w nocy, bo hałasują pakując
prowiant i ekwipunek. Jakiegoś dnia, jeszcze w gimbazie, jak miałem urodziny, to
stary jako prezent wziął mnie ze sobą na LARPa w drodze wyjątku. Super prezent
bulwo.
Pojechaliśmy
gdzieś daleko za miasto, dochodzimy nad brzeg jeziora, a staremu oczy świecą
jak demiliszowi i oblizuje wargi cały podniecony. Rozłożył cały sprzęt,
siedzimy nad wodą i patrzymy jak jego kumple druidy odprawiają jakiś rytuał. Po
5 minutach mi się znudziło, więc włączyłem MP3, a stary mnie trzepnął żelazną
rękawicą przez łeb, że druidy słyszą muzykę z moich słuchawek i się
dekoncentrują. Jak się chciałem podrapać po tyłku "krzyczał szeptem"
żebym się nie wiercił, bo szeleszczę a druidy się płoszą i trzeba będzie rytuały
powtarzać. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las puścić soczystego
pierda. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie, bo inaczej druidy się
zdekoncentrują. Bite 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na tę
szopkę jak w jakiś chędożonych Czarowięzach. Mam urodziny w grudniu, więc
jeszcze do tego pizgało jak w Canii. Dlatego gdyby mnie na długość ręki
dopuścić do wszystkich wydawców erpegów w kraju, to bym wziął i ich anihilował.
Wspomniałem, że
stary miał kolegę Mirka, z którym na LARPy jeździł. Ale kiedyś towarzyszem jego
wypraw był Zbyszek. Człowiek o kształcie krasnala ogrodowego z brodą do pasa.
Byli z moim starym prawie jak bracia, przychodził z żoną Grażyną na Wigilię do
nas, itd. Raz stary miał imieniny i Zbysio przyszedł na kielicha. Nawalili się
przy tym jak orkowie krasnoludzkim grogiem i oczywiście cały czas nawijali o erpegach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczęli
drzeć na siebie mordę czy generalnie lepsi są paladyni czy łotrowie.
- Weź mnie nie denerwuj Zbyszek. Widziałeś kiedyś jaki damadż palek kręci smajtem. Bach i diaboła ni ma.- Kurła, Tadek asasyn wali cios z zaskoczenia i instant kila jak ci sejw nie pyknie, a jak nie to i tak po 100 damedża leci. Twój palek może mu skoczyć.- Co ty mi tu o asasynach pierdo-lisz jak ledwo rogalem potrafisz pułapkę rozbroić. Paladyn jest Król Lochów jak Lew jest Król Dżungli!
No i zaczęli
zapasy na dywanie, a ja z matką musieliśmy ich rozdzielać. Od tego czasu
zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona Zbysia, że Zbysio
spadł z konika i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła
kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym mojemu staremu, a mój stary:
- No i kurła chwała Tormowi!
Tak go za tego
łotrzyka znienawidził.
Wspomniałem o
arcywrogu mojego starego, czyli Wydawcy jego ulubionej gry. Stał się on kompletną
obsesją mojego starego i jak np. w TV mówią, że gdzieś był zamach
terrorystyczny, to stary mamrocze pod nosem, że powinni w końcu o tych łupieżcach
z Wydawnictwa powiedzieć. Poltery fantastyczne też przestał nawiedzać, bo miał ból
dupy, że o polskich "indiasach" i żebro-zbiórkach tylko piszo, a ani słowa
o aferach w Wydawnictwie.
Szefem
Wydawnictwa jest niejaki pan Wacek. Jest on dla mojego starego uosobieniem
Pierwotnego Zła, które wyrządzono polskim graczom przez Wydawnictwo i stary
przez wiele lat toczył z nim Wojnę Krwi. Raz pojechał na Pyrkon, gdzie
występował pan Wacek i mój stary wrócił do domu z podartym płaszczem, bo go
siłą go z konwentu usuwali, bo o takie inby odjaniepawlał.
Po klęsce w
starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem Wydawnictwa stary rozpoczął partyzantkę
internetową polegającą na szkalowaniu Wydawnictwa i pana Wacka na grupach
internetowych. Tłukł na jego temat jakieś głupoty typu, że Wacek był tajnym
współpracownikiem, albo że widział jak organizował czarne msze i demony
przyzywał, itd. Nie nauczyłem starego into TOR, więc skończyło się bagietami i
kolegium za szkalowanie, a stary musiał zapłacić Wackowi 2.000 sz.
Jak zapłacił to
przez dekadzień w domu był istny Avernus, bo ojciec bluzgał na przekupne sądy,
diaboliczne Wydawnictwo, demonicznego Wacka i w ogóle na cały chędożony fandom.
Z jego gadaniny wynikało że Wydawnictwo jak jacyś Zhentarimowie, czy inni łupieżcy
umysłów rządzący całym światem, pociągający za sznurki i mający wszędzie układy
i agentów. Przeliczał też te 2.000 sz na pody, kostki, czy figurki i dostawał
strasznego bólu dupy, ile to on by mógł nakupować za te 2k sztuk złota świeżego towaru.
Mój stary jakoś
w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć profesjonalny stół
gejmingowy, bo niby wynajmowanie sali z takim za drogo wychodzi i wszyscy chcą
go oszukać.
- Synek prawdziwe sesje to się prowadzi przy dębowym stole. Tam jest przygoda!
Ale nie było go
stać, ani nie miał go gdzie trzymać, a frajerem to on nie jest żeby komuś
płacić za piwnicę, więc zgadał się z jakimiś graczami z okolicy, że kupią stół
na spółkę i będzie on stał w garażu u jednego Janusza, który ma dom, a nie
mieszkanie w bloku jak my i się będą stołem dzielić albo razem grać będą.
Na początku ta
kooperatywa szła nawet nieźle, ale w któryś weekend stary się rozchorował i nie
mógł z nimi grać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy
dzwonili, że krytyki padają jak głupie i epicki koniec kampanii, więc mój stary
czerwony ze złości jak smok sapał na kanapie. Sytuację pogarszało to, że nie miał na
kogo zwalić winy, co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że
niesprawiedliwe, że oni grają bez niego, bo przecież równo zrzucali się, więc w
niedzielę wieczorem, jak te Janusze skończyły już kampanię wyszedł nagle z domu.
Po godzinie
wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na
zewnątrz, a tam nasze auto ze stołem na dachu xD Pytam skąd on go wziął, a on
mówi, że Januszowi zabrał z garażu, bo oni go oszukali i żebym łapał się za
blat i wnosimy do mieszkania xD Na nic nie zdały się tłumaczenia, że zajmie
cały salon. Na szczęście stół nie zmieścił się z drzwiach do klatki, więc mój
stary stwierdził, że na razie przed domem go zostawi.
Za pomocą jakiś
łańcuchów, co były w piwnicy i mojej kłódki od roweru przypiął go do latarni i
zadowolony chce wracać do mieszkania, a tu nagle przyjeżdżają dwa auta z
Januszami-współwłaścicielami, którzy się domyślili, gdzie ich własność może się
znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba, bo Janusze drą mordy dlaczego stół
ukradł i że ma oddawać, a stary drze, że oni go oszukali, bo sami zakończyli
kampanię, a on 500 sz się składał i nie grał w ten weekend. Ja starałem się
sytuację załagodzić żeby mój stary od niech nie dostał bęcków, bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wygląda tak:
- Mój stary leży na ziemi, kurczowo trzyma się nogi od stołu i krzyczy że nie odda,
- Janusze krzyczą, że ma oddać,
- Jeden Janusz ma połamany nos, bo próbował leżącego starego odciągnąć od stołu za nogę i dostał drugą kopa na ryj,
- Dwóch policmajsterów ciągnie ojca i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka,
- We wszystkich oknach dokoła stoją somsiady, ktoś prowadzi z tej inby strima na Twichu,
- Matka płacze i błaga mojego starego żeby zostawił stół, a policjantów żeby go nie aresztowali,
- Ja smutna_zaba.jpg.
W końcu policmajsterzy
oderwali mojego starego od stołu. Ja podałem Januszom kod od kłódki rowerowej i
zabrali stół, rzucając wcześniej staremu 500 sz i mówiąc, że nie ma już do
niego żadnych praw i lepiej dla niego, żeby nigdy się na żadnym konwencie nie
spotkali. Matka ubłagała policmajstrów, żeby nie aresztowali mojego starego, a
Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie chędożył z
łażeniem po komisariatach, tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Mój stary do tej
pory z Januszami robi gównoburze na forach dla erpegowców, bo założyli tam
specjalny wątek, gdzie przestrzegli przed robieniem jakichkolwiek interesów z
moim starym. Obserwowałem jak mój stary porobił nieudolnie porobił trollkonta:
Elfik32Posty: 1Ten temat założyli jacyś troglodyci. Znam tego użytkownika od eonów – to bardzo porządny człowiek i wspaniały gracz. Chcą go oczernić, bo mu zazdroszczą stworzonych postaci.
Potem używał
jeszcze tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od stołu. Jak
któryś z nich zakładał jakiś temat, to stary się tam wbijał na trollkoncie i
pisał, że wujowe buildy mają i widać, że nie potrafią grać xD Z tych samych
trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał skriny
swoich buildów, to sam sobie pisał:
- Noo gratuluje pomysła! Widać, że doświadczony gracz!
A potem się z
tego cieszył i kazał oglądać mi i matce jak go chwalą.
***
Tekst inspirowany internetową pastą pt. "Mój stary to fanatyk wędkarstwa",
która w 2017 roku doczekała się niespełna półgodzinnej ekranizacji (Fanatyk), w której wystąpili między innymi Piotr Cyrwus, Marian Dziędziel, czy Dariusz Kowalski. Obecnie tę produkcję można obejrzeć m.
in. na Netfliksie.
"Człowiek o kształcie krasnala ogrodowego z brodą do pasa". Najpierw chciałem napisać, że narrator powinien mieć skojarzenia z innym rodzajem krasnali... Ale potem pomyślałem, że może faktycznie Mirek przypominał bardziej tego ogrodowego :)
OdpowiedzUsuń